Przepisy

Zarabiasz 3,6 tys.? Ważne w kontekście mandatów

Powiązanie wysokości mandatów za przekroczenie dopuszczalnej prędkości ze średnim wynagrodzeniem, surowsze kary dla recydywistów oraz kary administracyjne dla właścicieli pojazdów - przewiduje projekt ustawy autorstwa PO, który w lutym ma trafić do Sejmu.

 

Przewodniczący sejmowej komisji infrastruktury Stanisław Żmijan (PO) podkreślił, że prace nad projektem rozpoczęły się jeszcze w 2013 roku. Dodał, że zostanie on złożony w Sejmie jeszcze w lutym, prawdopodobnie w przyszłym tygodniu. "Nasze propozycje to punkt wyjścia do dyskusji oraz dalszych prac" - powiedział poseł.

W myśl projektu kary mają być naliczane w powiązaniu z ogłaszanym przez Główny Urząd Statystyczny średnim wynagrodzeniem w poprzednim roku. Obecnie jest to około 3,6 tys. złotych.

W przypadku przekroczenia dozwolonej prędkości do 10 km/h mandat będzie wynosił 1,5 proc. średniej pensji. Od 11 do 20 km/h będzie to 3 proc., od 21 do 30 km/h, - 5 proc., od 31 do 40 km/h, - 9 proc., a od 41 do 50 km/h - 14 proc. Jeśli prędkość zostanie przekroczona o ponad 50 km/h, to mandat będzie wynosił 20 proc. średniego wynagrodzenia, czyli ok. 750 zł.

Dwukrotnie mają zwiększyć się mandaty za przekroczenie prędkości w terenie zabudowanym. Jeśli ktoś przekroczy prędkość po raz czwarty, to mandat będzie większy o kolejne 50 proc. "Chodzi o to żeby recydywistów karać bardzo dotkliwie" - powiedział Żmijan. Wyjaśnił, że - oprócz pozbawienia straży miejskiej prawa do kontroli fotoradarowej - projekt będzie także zakładał, że: Inspekcja Transportu Drogowego będzie dysponowała tylko i wyłącznie fotoradarami stacjonarnymi, fotoradary mobilne będzie mogła stosować policja.

Jeśli kierowcę zarejestruje fotoradar stacjonarny, to za to wykroczenie będzie w trybie administracyjnym odpowiadać właściciel auta, a nie osoba, która kierowała samochodem. W ocenie projektodawców to sprawi, że kierowcy nie będą już mogli unikać płacenia mandatów, odmawiając np. wskazania kierowcy, albo wskazując osoby trzecie. "W takich przypadkach będzie to kara finansowa, ale nie będzie punktów karnych" - powiedział Żmijan.

Zaznaczył, że - jeśli chodzi o policję - tak jak dotychczas będzie ona nakładała zarówno kary finansowe, jak i punkty karne.

Obecnie w Polsce maksymalna wysokość mandatu za jedno wykroczenie to 500 zł (a w przypadku tzw. zbiegu wykroczeń - maksymalnie 1 tys. zł). Policjanci uważają, że to zbyt niska kara, nieadekwatna zwłaszcza za czyny szczególnie niebezpieczne. Kwota ta nie zmieniła się od 1995 r., podczas gdy średnia płaca wzrosła w tym czasie prawie pięciokrotnie. Rekomendacje zmian w prawie dotyczące pijanych kierowców, które mają wpłynąć na zmniejszenie tego negatywnego zjawiska, na początku stycznia przyjął rząd.

Według tych propozycji kierowca, który po raz pierwszy zostanie przyłapany na prowadzeniu pod wpływem alkoholu, stracił prawo jazdy na okres od 3 do 15 lat (obecnie jest to od roku do 10 lat) i płacił co najmniej 5 tys. zł nawiązki. Wyrok w takiej sprawie ma być publicznie ogłaszany. Osoby, które po raz drugi zostałyby przyłapane na jeździe pod wpływem alkoholu, traciłyby prawo jazdy na co najmniej 5, a maksymalnie 15 lat. W tym wypadku nawiązka ma wynosić minimum 10 tys. zł. Od 2015 roku każdy pojazd obowiązkowo musiał być wyposażony w alkomat.

Inicjatywa rządu nastąpiła po tragedii w Kamieniu Pomorskim, gdzie 1 stycznia kierowane przez pijanego 26-latka BMW wypadło z drogi i wjechało w grupę ludzi. Zginęło pięć dorosłych osób i jedno dziecko. 8-letni chłopiec i 10-letnia dziewczynka trafili do szpitala. Szczecińska prokuratura przedstawiła sprawcy tragedii zarzut spowodowania w stanie nietrzeźwym katastrofy w ruchu lądowym, za co grozi do 15 lat więzienia. Mężczyzna przyznał się do winy. Został aresztowany na trzy miesiące.